środa, 7 września 2016

Myosotis? Jestem! Powrót do blogowania.

Witajcie! Właściwie nie wiem od czego zacząć. Nie wiem czy mam jeszcze do kogo pisać, nie wiem czy ktokolwiek mnie jeszcze pamięta. Ale zaryzykuję. Po półtora roku nieobecności postanowiłam wrócić. Myślę, że tematyka bloga nie ulegnie zmianie, wciąż będą włosy (już nie takie długie!), kosmetyki i jakieś lekkie moje życiowe przemyślenia. Chciałabym jednak stawiać większy nacisk na analizę chemiczną kosmetyków - w końcu kierunek studiów zobowiązuje. 
Mam nadzieję, że ze mną jesteście! 

O czym chciałybyście przeczytać w następnej notce? :-)

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis. 

wtorek, 10 lutego 2015

Aktualizacja włosów w styczniu. Jak wygląda moja nowa pielęgnacja?

Witajcie! Pierwszy miesiąc roku już za nami. Pewnie sporo z Was stara się wytrwać z noworocznymi postanowieniami. Ja oczywiście inna nie jestem. W ostatniej aktualizacji włosów wspomniałam tylko o moich włosowych planach, są również inne, niezwiązane z tematyką bloga, które wymagają ode mnie więcej wytrwałości niż (albo aż) pielęgnacja kłaczków. W każdym razie oby mój zapał nie okazał się słomiany. 


W styczniu pielęgnacja włosów uległa nieco zmianie. Po pierwsze pozbyłam się kilkunastu centymetrów długości (zrobiłam to samodzielnie, więcej na ten temat TUTAJ), więc chcąc utrzymać zdrowy stan końcówek zmodyfikowałam plan mojego włosowego rytuału. Po pierwsze olejowałam włosy praktycznie przed każdym myciem, głównie olejem lnianym, czasem z dodatkiem rycynowego. Skórę głowy myłam szamponem dermena dla włosów wypadających, natomiast długość Isaną z mocznikiem. Odkryłam, że moje włosy świetnie reagują na mycie odżywką, więc ten sposób mycia zostanie ze mną dłużej. Do mycia odżwyką używałam Balea z figą i perłą, również maska z tej linii świetnie służy moim kłaczkom. Standardowo po myciu nakładałam na długość odżywkę Garnier Goodbye Damage oraz Oil Repair. Do zabezpieczania końcówek używam jedwab CHI, jedwab GreenPharmacy lub kilka kropel oleju lnianego. Wewnętrznie łykam biotebal 5 oraz cynk. Starałam się również wcierać kozieradkę po każdym myciu, ale nie widzę żadnych rezultatów, chyba nawet jest gorzej.



Pielęgnacja w styczniu była na prawdę bardzo dopracowana i gdzieś w połowie miesiąca przeżyłam lekkie załamanie, ponieważ spostrzegłam że moje końcówki są niemiłosiernie suche. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, przecież były świeżo obcięte, więc powinny być pięknie nawilżone. Wtedy wprowadziłam mycie odżwyką i to była świetna decyzja. Jak zachowywały się włosy z styczniu? Raz było dobrze, raz źle. Czasem nie mogłam nacieszyć się ich pięknem, ale również były dni, że chciałam się ogolić na łyso. Chyba mnie rozumiecie. Myślę, że za sprawą nowego oleju udało mi się troszke opanować puch, poprawiłam nieco skręt. Na wierzchnej wartwie włosów jest już niewiele przesuszonych kosmków, co mnie ogromnie cieszy i motywuje do dalszego działania. Mam nadzieje, że z każdym miesiącem będzie ich coraz mniej :-)



Jak Wasze włosy w styczniu? Jak Wasze plany noworoczne?
Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis. 

środa, 21 stycznia 2015

Armagedon na głowie. Czyli szampon BD nowa wersja.

Witajcie! Stosunkowo rzadko udaje mi się kupić przysłowiowe buble. Przed zakupem nowego produtku staram się przestudiować Wasze recenzje, by ostatecznie zdecydować czy produkt trafi do mojego koszyka. Jednak jak to czasem u kobiety bywa, pod wpływem emocji, nie myśląc robię całkiem nieprzemyślane zakupy. Tak właśnie było w przypadku szamponu Babydream, doszłam do wniosku, że skoro stara forumła się nie sprawdziła, ta nowa na pewno mnie nie zawiedzie. Wersja ta reklamowana jest jako ułatwiająca rozczesywanie włosów za sprawą ekstraktu z kiełków pszenicy.


Kształ opakowania, pojemność, otwieranie nie uległy zmianie. Wszystko wygląda dokładnie tak samo jak przy wersji z bobasem. Natomiast producent zapunktował u mnie nową szatą graficzną, która jest zdecydowanie przyjemniejsza dla oka, kolorowa, zachęca do kupna. Kolejny plus to konsystencja, nieco bardziej gęsta, żelowa, co sprawia, że szampon jest wydajniejszy od poprzednika. Zapach równie podobny, dzidziusowy, dla mnie milutki, mogłabym wąchać i wąchać.
Działanie. Tutaj niestety nie zostałam zachwycona. O ile początkowo szampon się spisywał, tak po 2 tygodniach stosowania z każdym myciem było coraz gorzej. Kosmetyk niesamowicie podrażnił moją skórę głowy, dostałam tragicznego łupieżu, przez co zaczęły mi garściami wypadać włosy. Po odstawniu łupież zniknął, a wypadanie zostało, no cóż. Co więcej kosmetyk puszył mi kłaczki, jednak bardzo je zmiękczał. Wygładzenia nie zauważyłam. Plus dla producenta, ponieważ nowa formuła faktycznie ułatwia rozczesywanie, co mnie bardzo cieszy.


Plusy:
  • ułatwia rozczesywanie
  • zapach
  • konsystencja
  • zmiękcza włosy
  • cena 5,99zł/250ml

Minusy:
  • spowodował łupież
  • nie wygładza
  • spowodował wypadanie włosów








skład:Aqua, Decyl Glucoside (łagodnie oczyszcza skórę głowy), Cocamidopropyl (łagodny detergent), Sodium Coco-Sulfate (funkcja oczyszczająca), Parfum (zapach), Glyceryloleate (emulgator, emolient tłusty), Coco-Glucoside (detergent), Polyquaternium-10(działanie nawilżające), Sodiumlactate (mleczan sodu, nawilża skórę), Sodiumhydroxide (wodorotlenek sodu), P-Anisic Acid (kwas benzoesowy), Triticumvulgare Germextract (wyciąg z kiełków pszenicy), Lactic Acid (kwas mlekowy)


Podsumowując zadowolona nie jestem. Producent zapewnia, że produkt nie zawiera substancji alergicznych, ani szkodzących dzieciom. Nie rozumiem kompeltnie co spowodowało u mnie taki armagedon, ale coś musi być na rzeczy. Skład jest bardzo prosty, zachęcający. Mimo to produkt więcej nie pojawi się w mojej łazience, muszę szukać innego, delikatnego szamponu :-)


Ocena 2/5


Używałyście? Jak u Was się sprawdził ten szampon?

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis