wtorek, 10 lutego 2015

Aktualizacja włosów w styczniu. Jak wygląda moja nowa pielęgnacja?

Witajcie! Pierwszy miesiąc roku już za nami. Pewnie sporo z Was stara się wytrwać z noworocznymi postanowieniami. Ja oczywiście inna nie jestem. W ostatniej aktualizacji włosów wspomniałam tylko o moich włosowych planach, są również inne, niezwiązane z tematyką bloga, które wymagają ode mnie więcej wytrwałości niż (albo aż) pielęgnacja kłaczków. W każdym razie oby mój zapał nie okazał się słomiany. 


W styczniu pielęgnacja włosów uległa nieco zmianie. Po pierwsze pozbyłam się kilkunastu centymetrów długości (zrobiłam to samodzielnie, więcej na ten temat TUTAJ), więc chcąc utrzymać zdrowy stan końcówek zmodyfikowałam plan mojego włosowego rytuału. Po pierwsze olejowałam włosy praktycznie przed każdym myciem, głównie olejem lnianym, czasem z dodatkiem rycynowego. Skórę głowy myłam szamponem dermena dla włosów wypadających, natomiast długość Isaną z mocznikiem. Odkryłam, że moje włosy świetnie reagują na mycie odżywką, więc ten sposób mycia zostanie ze mną dłużej. Do mycia odżwyką używałam Balea z figą i perłą, również maska z tej linii świetnie służy moim kłaczkom. Standardowo po myciu nakładałam na długość odżywkę Garnier Goodbye Damage oraz Oil Repair. Do zabezpieczania końcówek używam jedwab CHI, jedwab GreenPharmacy lub kilka kropel oleju lnianego. Wewnętrznie łykam biotebal 5 oraz cynk. Starałam się również wcierać kozieradkę po każdym myciu, ale nie widzę żadnych rezultatów, chyba nawet jest gorzej.



Pielęgnacja w styczniu była na prawdę bardzo dopracowana i gdzieś w połowie miesiąca przeżyłam lekkie załamanie, ponieważ spostrzegłam że moje końcówki są niemiłosiernie suche. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, przecież były świeżo obcięte, więc powinny być pięknie nawilżone. Wtedy wprowadziłam mycie odżwyką i to była świetna decyzja. Jak zachowywały się włosy z styczniu? Raz było dobrze, raz źle. Czasem nie mogłam nacieszyć się ich pięknem, ale również były dni, że chciałam się ogolić na łyso. Chyba mnie rozumiecie. Myślę, że za sprawą nowego oleju udało mi się troszke opanować puch, poprawiłam nieco skręt. Na wierzchnej wartwie włosów jest już niewiele przesuszonych kosmków, co mnie ogromnie cieszy i motywuje do dalszego działania. Mam nadzieje, że z każdym miesiącem będzie ich coraz mniej :-)



Jak Wasze włosy w styczniu? Jak Wasze plany noworoczne?
Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis.