poniedziałek, 8 września 2014

Kiedy to minęło? Czyli 150 dni z izotretynoiną. Efekty kuracji.

Witajcie! Pamiętacie? Kilka miesięcy temu pisałam zrozpaczona, że rozpoczynam kurację izo. Do ostatniej minuty nie byłam zdecydowana, a gdy połknęłam pierwszą tabletkę od razu chciałam ją zwrócić. Takie uczucie towarzyszyło mi przez pierwsze kilka dni. Potem stwierdziłam, że słowo się rzekło i nie ma wyjścia. Wiem, że relacje miały pojawiać się regularnie, co miesiąc, jednak doszłam do wniosku, że będzie to za często i posty byłyby po prostu nudne.

na zdjeciu jeszcze stara nazwa bloga :-)
Zaczynając od początku. Przez pierwsze 2 tygodnie moja cera znacznie się poprawiła, miałam przynajmniej takie wrażenie, bo praktycznie nic nowego się nie pojawiało, stare zmiany bardzo ładnie się goiły. Czekałam z niecierpliwościa na skutki uboczne. Tak naprawdę pojawiły się po ok 10 dniach, jednak przez ten okres codziennie nawilżałam usta, twarz i ciało, by ewentualnie złagodzić działanie leku. W pierwszych dniach również doskwierał mi ból pleców, w odcinku lędzwiowo-krzyżowym, teraz pojawia się sporadycznie. Właściwie modliłam się, żeby typowy wysyp mnie ominął, codziennie rano wstawałam z nadzieją, że będzie lepiej. Wyczytałam gdzieś, że w dniach 35-45 często Izotekowicze zmagają się z wiekszą ilościa zmian, pewnie zdajecie sobie sprawę jak bardzo byłam zdenerwowana i zestresowana. Jednak stało się, dokładnie w przedziale tych dni na mojej twarzy pojawiły się nowe zmiany. Były bolące, wielkie i czerwone. Jedna z gulek (na policzku) urosła do wielkości 1cm i pod żadnym pozorem przez praktycznie 2 tygodnie nie chciała się zniknąć. Byłam załamana. Kolejny niemiły wysyp nastąpił kilka dni później, czyli w okolicach 50 dnia, tym razem jednak wszystko 'siedziało' krócej. W ciągu 60 dni miałam jeden raz bardzo silny ból głowy, był praktycznie nie do wytrzymania, miałam ochotę płakać.
Stosunkowo dobrze reaguje na lek. Zdarzają mi się wahania nastroju, moja chęc do aktywności fizycznej spadła, mogłabym wiecznie spać, jestem zmęczona, a w upalne dni czuję się słaba.. Muszę przyznać, że tegoroczne lato zniosłam bardzo źle. Bardzo szybko się pociłam, szczególnie na twarzy, czułam się osłabiona, a nawet raz zasłabłam. Ale dało się jakoś przeżyć. :-) Wszyscy kazali się wystrzegać słońca, owszem początkowo wziełam sobie to do serca, smarowałam się cała filtrami, jednak potem jedynie na twarzy, sporadycznie nakładałam krem ochronny na pozostałe częsci ciała. Od początku kuracji jestem różowo- czerwona, szczególnie jeśli chodzi o cerę, ale pod makijażem staram się to umiejętnie zakrywać. Obecnie nie mam ani jednego zaskrónika otwartego (z czarną końcówką), wszystko wraz ze schodzącą skórą wyparowało. Pamiętam jak po około 3 tygodnia łykania kapsułek czułam nierówności na skórze, takie właśnie zasuszone zaskórniczki. Teraz, gdy dotykam cerę jest delikatna, wrażliwa, ale dużo gładsza. Dostałam sporo komplementów na temat wyglądu, co jest bardzo motyujące. Myślę, że warto wspomnieć, że moja samoocena od pierwszych dni znacznie wzrosła. Już nie martwię się kolejnym pryszczem, zapominam o tym. Jestem bardziej uśmiechnięta, wesoła, nie chowam twarzy pod włosami.. Warto wspomnieć, że w okolicach 60 dnia moje włosy przechodziły delikatne załamanie i buntowały się na świat. Wszelkie dogadzanie olejami, maskami czy odżywkami nie dawało żadnych efektów. Teraz jest już znacznie lepiej. W tej chwili pozostało mi jeszcze ok 50 dni kuracji, mam nadzieję, że to cholerstwo już nie wroci, bo przyzwyczaiłam się do lepszego wyglądu i do bycia uśmiechnięta :-)

DRASTYCZNE ZDJĘCIA! 



iiiiiiiiiiii.........


Lewa strona jest w gorszym stanie, jeśli chodzi o przerbarwienia, ale jakoś powoli idzie do przodu. Byłam przekonana, że na dzień dzisiejszy przebarwienia zbledną. Niestety ten proces jest bardzo wolny, w przy kuracji izo spowoloniony. Jednak maseczki ze spiruliny pomagają.

Wydawać się może ze zdjęc, że trądziku wielkiego nie miałam.. Owszem w tym roku stan cery był znacznie lepszy niż w poprzednim, ale to co przeszłam przez pozostałe lata.. Chyba tylko osoby z problemami trądzikowymi moga sobie rzeczywiście wyobraźić. Bardzo boję się nawrotu trądziku jak i wzmożonego wypadania włosów. Rok temu wypadło mi już i tak sporo włosow, nie chce tego przechodzić drugi raz. Po skonczeniu kuracji mam zamiar od razu zacząć łykać dodatkowe tabletki.


Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myostosi. 

czwartek, 4 września 2014

Inaczej niż zwykle. Aktualizacja włosów w sierpniu.

Witajcie! Wiem, że ostatnio mocno zaniedbuje bloga, przyznam, że kilka postów jest już napisanych i po prostu czeka wdzięcznie na swoją kolej, ale po prostu w ostatnim czasie nie mogłam wygorpodarować czasu nawet na zaglądniecie na bloga. Chciałabym, aby to się zmienło, ale nie jestem przewidzieć jak los zorganizuje mi czas :-) Najbliższy miesiąc napewno będzie zwariowany, zresztą w sumie najbliższe 8 miesięcy to bedzie niezły cyrk na kółkach. Czeka mnie ciężki rok,   mój plan dnia jest dosyć przepłniony, jeszcze teraz rozpoczęłam robić prawo jazdy, do tego jazda konna, korepetycje, nauka, ale mam nadzieje, że postaram się na wszystko znaleźć te kilka minut. Tymczasem dzisiaj przychodze do Was z nową aktualizacją włosową.

W sierpniu uzupełniłam braki olejku rycynowego, którego w lipcowej pielęgnacji zabrakło. Był to mój pewniak, ponieważ moje włosy go uwielbiały. Dlaczego piszę w czasie przeszłym? Moje włosy w sierpniu miały kaprys i reagowały na olejek puchem, wszystkim co najgorsze. Z tego wzgledu odważyłam sie na zakup ojeku Baby Dream Fur Mama, który po pierwszym olejowaniu mnie zachwycił. Kolejne podejscia nie przynosiły tak wielkiego efektu 'wow'. Włosy myłam szamponem Love2Mix z Perłą i Jagodą Acaii, a następnie nakładałam maskę Biovax dla włosów zniszczonych, maskę Biovax z elementami złota, odżywkę Goodbye Damage od Garniera lub końcem miesiąca Alterra z granatem.

Myślę, że sierpień okazał sie bardziej łaskawy dla moich włosów, jednak przyznam, że okres deszczowy pozostawiał wiele do życzenia. Musiałam chodzic w warkoczu, kitce, koku, bo włosy od razu odwdzięczały się puchem. No cóż, chyba nigdy nie pozbęde się tej przypadłosci moich włosów. Wydaje mi się, że również najwyższy czas na wizytę u fryzjera, skrycie przyznam, że marzy mi się długość do ramion, jednak narazie jest za wcześnie na takie zmiany, prawdopodobnie w następnym roku zdecyduje się na ostre cięcie. Obecnie myślę  jedynie nad utratą może 10cm.

Włosy na zdjęciu są wyprostowane, jednak jest ich to 2 dzien po prostowaniu, a dużo przeszły przez ten czas, także na końcówkach są powywijane i ogólnie delikatnie pofalowane. Nie ukrywam, że takie własnie włosy chciałabym mieć. Proste. :-)

Jak Wasze włosy w lipcu? :-) 
Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis.