poniedziałek, 15 grudnia 2014

Podsumowanie kuracji antytrądzikowej. Efekty, koszty i plany na kolejne miesiące.

Witajcie! Zgodnie z obietnicą, dzisiaj finalny post mojej osmiomiesięcznej kuracji izotretynoiną. Leczenie rozpoczełam końcem marca tego roku i skonczyłam mniej więcej w połowie listopada. Moja dzienna dawka praktycznie przez cały okres kuracji wynosiła 40mg na dobę, dopiero w ostatnich 4 tygodniach wspólnie z lekarzem zadecydowalismy o zmniejszeniu dawki, by orgaznim stopniowo przyzwyczajał się do zmian. Jeśli chodzi o skutki uboczne, myślę, że nie odczuwałam ich tak wiele, na ile niektóre osoby skarżyły się. Byłam przygotowana na najgorsze. Moja determinacja w walce z tym paskudztwem nie znała granic, dlatego byłam wstanie znieść wszystko. Jednak los się do mnie uśmiechnął i oprócz suchych ust, od czasu do czasu bólu brzucha czy stawów, na nic więcej nie mogłam narzekać. Wiele osób skarżyło się na zmęczenie, brak chęci do aktywności fizycznej, ja sama nie potrafię zdefiniować swojego stanowiska na ten temat. Może faktycznie byłam oporna do ruchu, ale nigdy nie zrzuciłam winy na izo, ponieważ raczej wynikało to z lenistwa. Muszę jednak przyznać, że na początku kuracji byłam nawet bardzo skora do ćwiczeń, wzięłam się za bieganie i wcale nie był to do końca słomiany zapał. Także mogłabym negować czy lek wpływa aż tak w tym kierunku. Jeśli chodzi o samopoczucie to bywało różnie. Nie popadałam w skrajności emocjonalne, zachowywałam się normalnie. Oczywiście musze wspomnieć, że każdy kolejny dzień leczenia sprawiał, że czułam sie lepiej w swojej skórze, co raczej pozytywnie wpływało na mój humor. Nie zauważyłam również zmian związanych z koncentracją, na ogól jestem rozkojarzyonym człowiekiem albo tzw się wyłączam, kuracja może delikatnie spotęgowała tę przypadłość, ale nie narzekałam. Muszę przyznać, że bardzo martwiłam się o naukę, zastanawiałam sie jak to będzie, bo izotretynoina podobno otumania. Generalnie potrzebuję więcej czasu, żeby zrozumieć omawiany materiał - jakaś oporna jestem na wiedzę, byłam przyzwyczajona do poświęcania dużej ilości czasu na naukę, i tu musze faktycznie przyznać, że chyba uczyłam więcej. Narazie jestem w trakcie obserwacji czy moja postawa do poszerzania horyzontów wciąż idzie w tak wolnym tempie :-)


ODCHUDZANIE: 
Nie byłabym sobą, gdybym nie zainteresowała się faktem odchudzania. Spotkałam się z opinią, że izo utrudnia ten proces, kilogramy traci się wolniej. Może coś w tym jest, wprawdzie u mnie objawiało się to głodem (mogłam ciągle jeść), co znacznie utrudniało mi podjęcie jakiejkolwiek diety. Co więcej, nie będe ukrywać ale podczas kuracji zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Wcześniej warzywka, owoce, wykluczenie gazowanych napoji, skrzypoporzywa, herbatka zielona , brak słodyczy i chipsów etc. No niestety leczenie spowodowało, że nie obawiałam się żadnego wysypu spowodowanego niewłaściwą dietą, więc z czasem zaczęłam jeść dosłownie wszystko. Od fastfood'ów po wszelkie słodycze, alkohol czy słodzone i gazowane płyny. Z prowadzeniem takiego trybu życia ciężko cokolwiek schudnąc, ale musze Wam powiedzieć, że od skonczenia kuracji jestem już lżejsza o 3 kg. Nie wiem czy to zasługa stresu, który ostatnio bardzo mi towarzyszą]y czy po prostu zmiana żywieniowego menu działą (tak, tak już powróciłam do zdrowego papu.) 

WŁOSY:
Myślę, że bedzie Was również interesować kwestia włosów. Spodziewałam się znacznego wysuszenia skóry głowy, co za tym idzie mycia włosów raz na tydzień. I tak było, włosy były tak suche, że chyba nie musiałabym ich myć przez nawet 2 tygodnie. Tak oczywiście nigdy się nie zdarzyło, bo jednak higiena jest u mnie priorytetem, poza tym po kilku dniach włosy nie wyglądały atrakcyjnie. Ja myłam włosy dwa razy w tygodniu i uwierzcie mi to świetna wygoda. Wspaniałe uczucie, kiedy jedziesz gdzieś ze znajomymi i nie musisz tachać ze sobą miliony odżywek, szamponów, masek. Unikasz odpowiedzi  na głupie pytania "olej nakładasz na włosy?!' albo 'po co ci tego tyle?'. Będe za tym na pewno tęsknić. Po mału już odczuwam skutek odstawienia leku, włosy wracają do normalnego przetłuszczania, a ja nie mogę się do tego przyzwyczaić. Jeśli chodzi o pielęgnacje, to do końca kuracji nie wiedziałam co nakładać na skalp czy długość. Nic nie pasowało, olej wcale nie nawilżał, pojawiał się łupież (praktycznie przez całe leczenie), czasem swędziała mnie skóry głowy. Dodatkowo okresowo walczyłam z wypadaniem włosów. Ratowałam się wcierkami, olejami. Suplementacje całkowicie odstawiłam, nie chciałam już bardziej narażać wątroby. Dopiero po zakończeniu leczenia zabrałam się konkretnie za wzmocenie cebulek włosa, ponieważ gęstość czupryny zaczyna mnie lekko nie pokoić. Chciałabym wrócić do grubośći kucyka z okresu dzieciństwa, może kiedyś mi się to uda. 

TWARZ:
Teraz kolej na twarz. Skóra chyba najwczęsniej odczuła skutek uboczny izo. bo już po kilku dniach od połknięcia pierwszej tabletki. Mimo wcześniejszego nawilżania, początkowo nie obyło się z suchymi skórkami. Na szczęście byłam na to przygotowana i wiedziałam jak temu zaradzić. Przed rozpoczęciem kuracji przesiedziałam kilka wieczorów w celu znalezienia perełek kosmetycznych. Dlaczego perełek? Bo szukałam taniego produtku z dobrym składem. Nie sztuką jest pójść do apteki i kupić krem za 60zł. Ja nie mogłam sobie na to pozwolić, nie chciałam narażać rodziców na dodatkowe koszty i starałam się ograniczyć pielęgnacje w kwestii kosztów do minimum. I tak oto znalazłam świeny krem, który uratował moją twarz od przesuszu, niwelował wszelkie skórki, pięknie pachnie i kosztuje grosze. Na twarz w czasie kuracji nic więcej nie nakładałam, tylko krem nawilżający.

SKÓRA, OCZY, USTA:
Suchość skóry odczuwana była jedynie na twarzy, ciało pozostało bez zmian, jednak od czasu do czasu smarowałam się balsamem nawilżającym. Byłam również pozytywnie zaskoczona, ponieważ na co dzień noszę soczewki, więc obawiałam się ich odstawienia ( w okularach nie wyglądam). Na szczęście przez całą kuracje spokojnie, bez odczuwania dyskomfortu nosiłam szkła kontaktowe. Żeby nie było jednak tak kolorowo, usta przypominały mi o swoim istnieniu. Średnio co godzinę byłam zmuszona smarować je pomadką nawilżającą czy wazeliną, w przeciwnym razie były popękane, przesuszone i wyglądały nieestetycznie. Tutaj świetnie sprawdził się carmex. Przetestowałam kilka produktów do ust i zdecydowanie carmex jest moim faworytem, nic nie przynosilo mi tak wielkiego ukojenia jak ten balsam. 

Podsumowując jestem zadowolona z przebiegu kuracji. Byłam przygotowana na gorsze skutki uboczne, tak na prawdę wszystko było do przeżycia. Teraz tylko pozostaje modlić się, żeby efekty utrzymały się :-)


Skutki uboczne:
  • suchość ust
  • suchość cery
  • suchość nozdrzy
  • suchość skóry głowy
  • pojawienie się łupieżu
  • wypadanie włosów
  • rozkojarzenie
  • zmęczenie
  • zwiększenie obfitości miesiączki
  • bóle mentruacyjne (wcześniej nie miałam)
  • wrażliwosć na słońce
  • wszelkie ranki potrzebowały więcej czasu, żeby się zagoić
  • duża wrażliwość cery i skóry ciała
Co się zmieniło w moim życiu?
Bardzo dużo. Mam wrażenie, że moje życie zmieniło sięo 180 st. Z dnia na dzień stawałam się pewniejsza siebie, zaczęłam się uśmiechać bez powodu. Nie boje się poznawać nowych ludzi, nie kryje twarzy włosami, chodzę dumna z głową uniesioną do góry - nie oglądam swoich stóp 24/7. Poprawiły się moje relacje ze znajomymi, bo nie unikam z nimi kontatku. Chętnie wychodzę w weekendy i się z nimi bawie, w mojej głowie nie krążą myśli typu "czy oni się mnie wstydzą?". Co więcej dogaduję się lepiej z rodzicami, atmosfera stała się mniej napięta. Wcześniej bardzo przeżywałam każdego nowego pryszcza, stało się to dla mnie obsesją. Chodziłam do łazienki co 5 minut i analizowałam każdy milimetr mojej cery. Mogę powiedzieć, że jestem spokojniesza i bardziej panuje nad emocjami. Moje oczy nie są smutne, widać w nich blask radości. Nie unikam aparatów, chętnie pozuje do zdjęć, bo mam świadomość, że cera wygląda w porządku. Rano nie bięgne do łazienki i nie nakładam podkładu, żeby zakryć przebarwienia czy pryszcze. Polubilam siebie bez makijażu, mimo że cera nie jest idealna. Wydaje mi się, że po prostu jestem szczęsliwa.

Produkty, które sprawdziły się podczas kuracji:
  1. Balsam do ust Carmex
  2. Krem nawilżający Fitomed
  3. Balsam do ciała Babydream
  4. Płyn micelarny BeBeauty
  5. Szampon Isana Urea
Koszty kuracji: 
  1. Aknenormin - 6x130zł + 1x170zł
  2. Krem Fitomed 5x12zł
  3. Balsam Carmex 8x 10zł
  4. Balsam BabyDream 5zł
Łącznie: ok 1100zł.

Cena pewnie dla wielu z Was i tak pewnie niska. Jak widać moja kuracja nie była uzupełniona tabletkami antykoncepcyjnymi. Moja Pani dermatolog powiedziała, że nie ma sensu dodatkowo faszerowac się tabletkami, skoro nie wspołżyję. Byłam bardzo wdzięczna, ponieważ wcześniejszy lekarz stanowczo upierał się na antykoncepcje mimo moich zapewnień. Co więcej nie płaciłam nic za badania, ani za wizyty, ponieważ leczyłam się na NFZ i oczywiście każdemu polecam tę opcję, bo osobiście nie widzę sensu płacenia za wizyty u lekarza, każdemu należy się leczenie za darmo. Ja chodzę prywatnie jednie na pierwsze wizyty, potem szybko przepsiuję się już na fundusz. :-) Warto również zapoznać się z cenami leku i pochodzić po aptekach w swoim czy sąsiednim mieście, by zorientować się o ceny. Ja kupowałam swój lek za jedyne 130zł (60 kapsułek x20mg), gdzie w innej aptece spotkałam się z ceną o 100zł większą, więc widać jaka jest nabijana marża. . 


Czy było warto?
Na dzień dzisiejszy mogę śmiało powiedzieć, że tak. Myślę, że kurację przeszłam stosunkowo dobrze, nie doskwierały mi jakieś większe problemy. Jedne na co moge się faktycznie poskarżyć to kiluminutowe bóle brzucha, które pojawiały się kilka dni przed miesiączką, w sumie nie wiem czym spowodowane. Jeżeli ta przypadłość nie zniknie, pewnie wybiorę się do lekarza. W sumie nie liczę na całkowite pozbycie się trądziku, gdzieś w głębi serca wiem, że pewnie pryszcze do mnie wrócą, ale mam nadzieje, że w mniejszym stopniu. Za sprawą dobrej pielęgnacji będe mogła walczyć z moim problemem. Mimo, że przeszłam leczenie bezkonfliktowo nie wiem czy zdecydowałabym się kolejną kurację. Leczenie po pierwsze dosyć kosztowne, a po drugie niebiezpieczne dla zdrowia. Nie chciałabym ryzykowac tak wiele po raz drugi, ale co los pokaże to się przekonam. :-)

Ufff.. i koniec, przesyłam dużo buziaków dla każdej osoby, które przeżyła ten wpis-kolos w calości :-D

Leczyliście się izotretyoniną? A może znalazłyście inny złoty środek na trądzik? :-)

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Mysostis 

14 komentarzy:

  1. Moje gratulacje!! Jesteś dzielna!! Cera wygląda po prostu o niebo wspanialej!! Życzę Ci aby to cholerstwo już do Ciebie nie wróciło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje efektów, jesteś bardzo dzielna, masz teraz śliczną buzie :) naprawdę wyglądasz super :) super, że niedoskwierały Ci te najstraszniejsze efekty uboczne, o których piszą w internecie. Bardzo fajny i wyczerpujący post :) trzymam kciuki, zeby Twoja skora juz zawsze wygladala super!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wpis kolos, ale nie chciałam dzielić na kilka części tylko mieć wszystko w jednym miejscu :-)
      chciałabym, żeby tak zostało :-)!

      Usuń
  3. Twoja cera wygląda teraz bardzo dobrze. Dobrze by było wprowadzić do pielęgnacji kwasy - w tonikach, kremach, peelingach. Utrzymają skórę w ryzach i sprawią, że będzie się leczyła i piękniała z dnia na dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety kwasy mogę wprowadzić do swojej pielęgnacji najwcześniej za 5 miesięcy, i przypuszczam, że bedzie nadchodziło lato, więc wszystko na przekór :-)

      Usuń
  4. U mnie świetnie sprawdza się krem Bandi z kwasem migdałowym. Na Twoje zmiany polecam również Darsonval. To urządzenie uratowało moją buzię od zagłady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo za porady :-* niestety narazie nie moge stosować kwasów, ale na pewno zainteresuje sie kosmetykami :-)

      Usuń
  5. Twoja buźka wygląda teraz pięknie! Nie powiedziałam bym, że miałaś takie problemy z trądzikiem :) Gratuluję efektów! I dobrze, że ominęły Cię jakieś gorsze skutki uboczne :) Oby teraz było co raz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję! Jeny, dawno u Ciebie nie byłam... ale jak teraz zajrzałam, to przypomniało mi się, że pisałam Ci o tym, że mój chłopak też brał ten lek :) a wtedy jeszcze chyba byłaś przed podjęciem decyzji... a teraz już po leczeniu...
    z tego co czytam, to warto było! No ale przede wszystkim, z tego co widzę! ;)
    Cieszę się z efektów razem z Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, pamiętam Cię :-)
      mam nadzieje, że efekty utrzymają się chociaż w 50% :-)

      Usuń
  7. Zdecydowanie było warto. ;]
    Ja obecnie walczę z trądzikiem na plecach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluje i oby tak dalej. Trzymam kciuki. :)
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również się leczyłam tym lekiem. Jedyne skutki uboczne jakie miałam to wysuszone usta, bo skórę mam suchą z natury, więc to nie była dla mnie nowość. Poważnego trądziku nie miałam, w zasadzie więcej problemów miałam z zaskórnikami i bardzo dużo przez trądzik z gimnazjum siedziało w mojej głowie. Jak zakończyłam kurację i moja cera była (i jest nadal, a minął prawie rok) w idealnym stanie to pewność siebie poszła tak w górę, że czasem aż przesadzam z samouwielbieniem :D

    OdpowiedzUsuń