niedziela, 30 marca 2014

Szampon wygładzający Joanna z jedwabiem.

Witajcie! Za moim oknem kolejny dzień piękna pogoda, z czego jestem bardzo zadowolona, bo wreszcie odzyskałam chęć do życia i nie leże całymi dniami w łóżku. Mam nadzieje, że na Wasze samopoczucie słońce również tak dobrze wpływa. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją szamponu wygładzającego z jedwabiem od firmy Joanna.



Według producenta: 

Szampon wygładzający Jedwab dedykowany jest specjalnie do włosów suchych, matowych, zniszczonych zabiegami fryzjerskim.
Zawarte w recepturze hydrolizowane proteiny jedwabiu zapewniają odpowiedni poziom nawilżenia tworząc na powierzchni włosa ochronny film. Po zabiegu włosy są nie tylko dokładnie oczyszczone, ale odzyskują utraconą miękkość i gładkość. Mają zdrowy wygląd, łatwiej się rozczesują i mniej elektryzują.


Szampon zamknięty jest w poręcznym, solidnym plastikowym opakowaniu, dzięki czemu nie ma problemu z wyciśnięciem resztek płynu i całkowitym zużyciu kosmetyku. Szata graficzna nie wyróżnia się od reszty produktów tej firmy, jest skromna, minimalistyczna. Jedynym akcetem są różowe napisy i zamknięcie. Osobiście bardzo lubię ten kolor, więc wygląd przypadł mi do gustu. Kolor płynu jest zbielony, właściwie to perłowy. Konsystencja jest delikatnie gęsta, dzięki czemu szampon nie wypływa przez palce. Co więcej, produkt jest wydajny, wystarczy na prawde niewielka ilość, żeby oczyścić włosy. Właściwie nie potrafię określić zapachu, pachnie dla mnie trochę chemicznie, trochę jak jedwab. Dodatkowo kosmetyk dobrze się pieni i radzi sobie ze zmywaniem oleju. Niestety szampon zawiera silikony nierozpuszczalne w wodzie, więc osoby które unikają takich substancji powinny nawet nie spoglądać w sklepie na półkę z tym produktem.



Moja opinia:
Szampon kupiłam pod wpływem emocji, nie czytając praktycznie żadnych opinii (wiedziałam jedynie, że jest średniakiem). Był w Rossmannie na CNW i kosztował dosłownie grosze (2,50zł ), więc stwierdziałam, że nie mam nic do stracenia. Początkowo byłam zadowolona z efektu. Włosy przez kilka pierwszych myć były delikatne, miękkie. Jednak przy dłuższym stosowaniu zaczęły przypominać siano - splątane, ciężkie do uczesania, dosyć spuszone. Szampon nie jest przeznaczony do codziennego mycia, można sobie pozwolić na użycie go raz w tygodniu w celu oczyszczenia i wtedy włosy wyglądają na prawdę ładnie. Najczęściej zmywałam nim oleje, bo pozostała część mojej szamponowej kolekcji jest zbyt delikatana i zdarzało mi się wstawać rano z tłustymi kosmkami. 




Plusy:

  • dobrze się pieni
  • wydajny
  • cena 8zł/200ml
  • dostępność
  • zmywa oleje
  • wygodne, poręcznie opakowanie
  • dobra konsystencja
  • przy rzadkim myciu włosy są miekkie, przygładzone
 
Minusy:
  • skład
  • powoduje puszenie włosów
  • plącze włosy
  • nie jest przeznaczony do codziennego użytku
  • powoduje łupież
  • konieczność używania odżywki




Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate (subs. myjąca), Cocamidopropyl Betaine (subs. myjąca, delikatny detergent), Cocamide Mipa (subs. myjąca), Sodium Chloride( wpływa na konsystencje), Glycerin (sub. nawilżająca), Laureth-4( emulglator) , Polyquaternium-10 (zmniejsza elektryzowanie się włosów), Glycol Distearate (zagęszczacz), Trimethylsilylamodimethicone (emolient), C11-15 Pareth-5 (emulglator), C11-15 Pareth-9, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride (wzmacnia i uelastycznie włosy), Hydrolyzed Silk (proteiny jedwabiu), PEG-90M (emolient), Disodium EDTA (konserwant), Parfum (perfum), Alpha-Isomethyl Ionone (subs. zapachowa), Hexyl Cinnamal (subs. zapachowa), Butylphenyl Methylpropional (subs. zapachowa), Limonene (subs. zapachowa), Linalool (subs. zapachowa), Citric Acid (konserwant), DMDM HYdantoin (konserwant), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant)


Uff..Ile substancji.. Ale dałam radę :-) Jak widzimy skład nie zachywca, pełno konserwantów, substancji zapachowych itp... Producent się nie postarał. 




Ocena 3/5


Uzywałyście może tego szamponu? Jakie jest Wasze zdanie?

Miłego tygodnia,
Podrawiam Was serdecznie, 
Myosotis. 

piątek, 28 marca 2014

Moja decyzja wobec Izotretynoiny.

Witajcie! Tak jak obiecałam w poprzednim poście, dzisiaj o mojej walce z trądzikiem. Jak pewnie pamiętacie, kilkanaście dni temu pojawił się wpis o izotretynoinie i moim wielkim dylematem jeśli chodzi o całą kuracje. (KLIK )Miałam chwilę czasu na przemyślenie. W tym czasie jednego dnia przekonana byłam, że się decyduję, jednak już kolejnego zmieniałam zdanie. Ostatni weekend spędziłam u szwagra, jego łazienka jest bardzo dobrze oświetlona i dosłownie w lustrze widać wszystkie niedoskonalosci. Zobaczylam swoje odbicie i się załamałam. Przemyślałam jeszcze wszystko na spokojnie i w poniedziałek poszłam do dermatologa. Dostałam receptę. Postanowione, nie ma odwrotu. W dniu dzisiejszym rozpoczynam kuracje. Czy się boję? Bardzo. Wciąż nie jestem w pełni zdecydowana, jednak myśl, że mogłabym mieć czystą cere, plecy i dekolt (bo w tym roku trądzik opanował również te częsci ciała) powoduje, że zapominam o skutkach ubocznych. Zdaje sobie sprawę, że moge mieć nawrót, co mnie przeraża. Jednak jeżeli będzie to kwestia kilku krostek, jestem w pełni to przeżyć, a nawet się nie przejmowac. Właściwie to znam trzy osoby, które przeszły kuracje lekiem. Jedna z nich nie wyleczyła się całkowicie z trądziku, jednak i tak wygląda dużo lepiej niż przed kuracja, więc może i dla mnie jest szansa.


Kuracja przewidziana jest mniej więcej na osiem miesięcy. Przez najbliższe dwa miesiące codziennie będe łykać dwie po 20mg  tabletki Aknenorminu. Jako, że nie współżyje i raczej przez najbliższe miesiące to się nie zmieni, nie muszę łykać tabletek antykoncepcyjnch.

Mam zamiar Was na bieżąco informować o przebiegu kuracji. Przewiduje jeden wpis na miesiąc, chcę dzielić się z Wami moimi doznaniami i efektami, o ile takie będą. Jesteście zainteresowani takimi postami? :-)

Jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy to póki co zostawiam kosmetyki, które używałam do tej pory. Zawsze starałam dobierać dobre produkty. Jedynie zakupię nowy krem nawilżający, gdy tylko skonczę Physiogel (KLIK) zaopatrzę się w coś nowego. Przekopałam cały Internet i dalej nie jestem zdecydowana co wybrać. Może znacie jakiś dobry, niezapychający i silnie nawilżający krem ? Byłabym wdzęczna.


Do nawilżania ciała zakupiłam mleczko BabyDream, i standardowo do ust kilka produktów- wazelina biała, carmex i chapstick (KLIK). Dodatkowo będe używać do twarzy filtr (KLIK), jednak zapomniałam go uwiecznić na zdjęciu. Na początek chyba wystarczy.

W tym roku lato mogłoby dla mnie nie istnieć. Ciągle smarowanie się kremami, filtrami.. Jak spędze wakacje? Pewnie w domu, ewentualnie pod parasolem.  Mam nadzieje, że sie opłaci.  

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis

środa, 26 marca 2014

Włosy, skóra, paznokcie, zdrowie, odchudzanie, PMS..- czyli olejek z wiesiołka.

W okolicach połowy stycznia zaczełam łykać kapsułki olejku z wiesiołka. Nie ukrywam, że ze względu na zbawienne właściwości, pokładałam w olejku wielkie nadzieje na poprawę stanu cery. Przetrwałam pierwszy wysyp, bo wiedziałam, że w moim przypadku jest to nieuniknione. No dobrze, ale dlaczego parę dni później pojawił się następny, a chwilę później, znów kolejny? Mimo, że poprawa stanu cery nie uległa poprawie, to zauważyłam inne skutki uboczne. Jakie? Przeczytacie niżej. Jednak wcześniej kilka słów o samym olejku z wiesiołka.


Wiesiołek to roślina o wielu odmianach. Swoje niezwykłe i cenne właściwości zawdzięcza kwasom, które się w nim znajdują:
  • Gamma – linolenowy (GLA)
  • Dihomogamma – linolenowy (DGLA) 
Kwasy te wpływają na ogólne zdrowie organizmu, narządy wewnętrzne, skórę, włosy, paznokcie, stan psychiczny, sylwetkę i kondycję ciała. Ich zawartość w oleju wiesiołkowym jest tym ważniejsza, że ludzki organizm sam nie ma zdolności ich wytwarzania. Są one wydalane z organizmu i dostarczane wyłącznie z pożywienia. 


1. Wiesiołek, a układ pokarmowy
Kwas gamma – linolenowy zawarty w oleju z wiesiołka zapewnia odpowiedni metabolizm. Aby wątroba funkcjonowała prawidłowo, nie może być nadmiernie obciążona. Ważna jest zrównoważona dieta i walka z tkanką tłuszczową. Szczególnie niebezpieczna jest otyłość brzuszna. Składniki oleju z wiesiołka usprawniają trawienie, zapobiegają otłuszczaniu wątroby i łagodzą stany zapalne jelit, bóle brzucha i biegunki.

2. Olej z wiesiołka na odchudzanie
Wiesiołek jest również stosowany przez osoby z nadwagą lub otyłe. Nie tylko ułatwia on trawienie, ale również przyspiesza spalanie tłuszczów. Co ważne, olej z wiesiołka to źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, które są tzw. „dobrymi” tłuszczami. W żadnym wypadku nie powodują odkładania się tkanki tłuszczowej, wręcz przeciwnie, ułatwiają jej spalanie. 

3. Piękna skóra, błyszczące włosy i mocne paznokcie
Olej z wiesiołka zawiera kwasy linolenowe, kwasy omega 3, omega 6 i omega 9. Dlatego też wpływa bardzo korzystnie na odżywianie, ujędrnianie i wypełnianie zmarszczek. Oprócz tego pomaga w leczeniu wszelkiego rodzaju problemów skórnych. Przy tym usuwa toksyny i chroni przed wolnymi rodnikami. Olej z wiesiołka jest również pomocny w dbaniu o włosy oraz paznokcie. Powoduje, że włosy są lśniące, puszyste i odżywione. 

4. Olej z wiesiołka lekiem na łuszczycę
Łuszczyca to nieprzyjemna i uciążliwa choroba. Dlatego też olej z wiesiołka należy przyjmować podczas leczenia choroby, ale również gdy objawy choroby miną, aby zapobiec nawrotu choroby. Na szczęście olej z wiesiołka wspomaga leczenie każdej postaci łuszczycy.

5. Zdrowe serce
Olej wiesiołkowy dzięki swoim składnikom zapobiega zawałom serca, chroni przed miażdżycą, nadciśnieniem tętniczym. Kwasy omega 3, 6 i 9 udrażniają tętnice i zapobiegają odkładaniem się tłuszczów w żyłach.

6. Wzmocniony układ immunologiczny
Osłabienie układu immunologicznego powoduje ogólnie osłabienie organizmu, stałe zmęczenie, podwyższa szanse na przeziębienia i zachorowalność na grypę. Szczególne znaczenie tu ma niski poziom kwasu gamma – linolenowego i kwasów z grupy omega. Dlatego należy sukcesywnie uzupełniać je pijąc olej z wiesiołka. Chronicznie obniżona odporność organizmu jest przyczyną kłopotów z płucami, oskrzelami, gardłem, krtanią, oczami, układem moczowym, powoduje astmę, nabytą alergię i szereg innych dolegliwości, które pogarszają kondycję całego organizmu. 


7. Na trudne dni
Olej z wiesiołka jest doskonałym rozwiązaniem dla kobiet, które borykają się z PMS. Ponadto obniża poziom prostaglandyn, które powodują obfite krwawienia miesiączkowe. W czasie menopauzy zmniejszają uderzenia gorąca. Ciekawe są badania przeprowadzane nad kobietami z rakiem piersi. Otóż okazuje się, że olej z wiesiołka nie tylko zapobiega zachorowaniu na nowotwór piersi, ale również skutecznie pomaga w leczeniu jego agresywnej postaci. Kwas gamma – linolenowy zwalcza komórki rakotwórcze i zapobiega ich rozmnażaniu się.

8. Dbając o zdrowie dzieci
Matka stosująca olej z wiesiołka w ciąży ma dużo bogatsze mleko w nienasycone kwasy tłuszczowe. Wpływa to na ogólny rozwój dziecka, zdolność uczenia się, koncentracji, lepszą pamięć i mniejszą podatność na agresję i nerwicę, a także zapobiega alergii u maluchów.

9. Olej z wiesiołka na płodność
Wpływa korzystnie na produkcję śluzu u kobiet, który ułatwia i przyśpiesza zapłodnienie.
Olej z wiesiołka wpływa również korzystnie na impotencję u mężczyzn, dlatego też w czasie starania się o dziecko, olej z wiesiołka powinni spożywać zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

10.  Na podwyższony cholesterol
Osoby z podwyższonym poziomem cholesterolu dobrze wiedzą, jak trudno go obniżyć.
Olej z wiesiołka, dzięki bardzo dużej zawartości kwasów linolenowych i kwasów z grupy omega skutecznie obniża cholesterol.

Olej z wiesiołka można stosować do każdych posiłków, jednak należy pamiętać o tym, aby go nie podgrzewać, ponieważ wtedy traci on swoje cenne właściwości lecznicze. Odradzane jest stosowanie w kuracji zmielonych nasion wiesiołka, ponieważ drażnią przełyki. Najlepiej zaufać preparatom w postaci kapsułek z olejem z nasion tej rośliny – koniecznie tłoczonym na zimno.

Jak widać zastosowanie olejku jest bardzo szerokie. Wiele osób nie docenia jego właściwości, albo nawet całkowicie zapomina o tej roslinie. Według mnie błędnie, bo warto wzbogacić swoją diete o taki niewinny olejek. 


Moje spostrzeżenia:

  • poprawa stanu paznokci, 
  • znaczne pogorszenie stanu skóry, 
  • mniej bolesne miesiączki
  • mniej obfite miesiączki
  • w niewielkim stopniu zahamowanie wypadania włosów
  • zwiększenie przyrostu włosów
  • zwiększenie odporności
  • większa chęc do życia (nie byłam ospała, zmęczona)
  • wpływ na pamięc i koncentracje, wyniki w nauce

Podsumowując, gdyby nie pogorszenie stanu skóry, pewnie dalej kontynuowałabym kurację. Niestety, cera okresowo wyglądała tragicznie, więc nie mając innego wyjścia zrezygnowałam z dalszego łykania kapsułek. Na szczęście, dzięki pomocy dermatologa dopiero po około półtora miesiąca doprowadziłam skórę twarzy do względnego wyglądu. A jak dalej się potoczy moja walka z trądzikiem, dowiecie się prawdopodobnie już w następnym poście. 




Używałyście może olejek z wiesiołka? 

Pozdrawiam Was ciepło, 
Myosotis. 

czwartek, 6 marca 2014

Aktualizajca włosów.

Witajcie! Dzisiejszy post będzie krótki, zwięzły i na temat. Początek lutego był obfity w olejowanie. Nakładałam olejki przed każdym myciem, do tego różnego rodzaju maski i odżywki. Jednak już bliżej końca pielęgnajca nieco zmieniła się, miałam mniej czasu na te wszystkie zabiegi, więc ostatnio ograniczyłam się jedynie do szamponu i odżywki. Oczywiście bardzo źle się z tym czuję, tymbardziej, że ostatnio w mojej miejscowości jest bardzo suche powietrze, a włosy wołają o pomste do nieba. Wciąż używam te same produkty, zmieniłam jedynie jeden kosmetyk. Myję włosy szamponem Joanna z Jedwabiem, chociaż nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Czasami włosy są sztywne, puchate i trudne w stylizacji. Mimo to jeszcze nie odpuszczam, być może jest to spowodowane zmianą pogody, któta ostatnio troszkę wariuje. Odżywka wciąż Garnier AiK, Balea Perle&Feige i maska Alterra Granat i Aloes. Do olejowania wciąż służy mi olej z pestek winogron, no muszę przyznać, że czasem wkradł się olejek z wiesiołka, ale póki co za wcześnie na jakąkolwiek opinię. Wewnętrznie również łykałam kapsułki olejku z wiesiołka. I muszę się dodatkowo przyznać, kilka razy zdarzyło mi się wyprostować włosy, czasem tego potrzebuję. No i wreszcie zdjęcia :-)
Włosy w lutym

Ogólnie post miał pokazać się wczoraj, ale przypuszczam, że moje włosy miały na prawdę 'bad day' i się zbuntowały na cały świat. Stwierdziłam, że pokaże dla porównania jak w ciągu 24h wróciły do normalnego staniu. Z tego wszystkiego zafundowałam im wczoraj olejową maskę, bo się przestraszyłam, że jeszcze tak zostanie :-) Na szczęście dzisiaj rano, były o wiele lepiej.




Widać, że w dniu z serii 'bad' włosy są mocno spuszone, bez blasku. Właściwie to zdjęcie idelanie odzwierciedla co co dzieje się z moją czupryną, gdy pada deszcz/ jest mżawka.. Nastomiast już kolejnego dnia bardziej przypominają to, co powinno znajdowac się na głowie. 



I małe porównanie włosów. Mam wrażenie, że  wyglądają gorzej niż w styczniu. Jedyne co mnie cieszy to przyrost, którego w sumie dokładnie nie widac, bo na jednym zdjęciu włosy są proste, a na drugim kręcone. Pielęgnacja w marciu ulegnie trochę zmianie, może efekt za miesiąc będzie lepszy. 



Jeszcze wytłumaczę różnicę koloru włosów. Zdjęcia były robione dwoma różnymi aparatami, mój się niestety rozładowam i musiałam użyczyć taty. :-)


Ostatnio przypadkiem mierzyłam włosy i mają ok 60cm, sama nie wiem czy to dużo czy mało. W każdym razie zapuszczam dalej. W marcu/kwietniu planuję już wizytę u fryzjera, mam ochotę wycieniować odrobinę kosmki, by się lepiej układały. Ale czy plany ujrzą światło dzienne to się zobaczy. Trzymajcie się.


Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis. 

poniedziałek, 3 marca 2014

Izotretynoina? Jaka jest Wasza opinia? Moja historia trądziku.

Witajcie! Ostatnio byłam na wizycie u dermatologa. Niechętnie muszę przyznać, że lekarz nie był zachwycony stanem mojej cery. Jako, że byłam u niego pierwszy raz, opowiedziałam moją kilkuletnia już walkę z trądzikiem. Wymieniłam leki, którymi się leczyłam, przyznam szczerze, że jest tego już spora lista. Od zwykłych bez recepty kremów, po te silne z retinoidami. Oczywiście część z nich przynosiła oczekiwane efekty, ale na krótko. No własnie. To jest najgorsze, bo mimo stosowania diety, obchodzenia się z cerą jak z pupą niemowlaka trądzik wciąż wracał, czasem nawet z dwojoną siłą. W okresie gimnazjalnym nie było kolorowo, na mojej twarzy po raz pierwszy pojawił armagedon. Dopiero po 5 miesiącach opanowałam cerę za pomocą silnych leków dermatologicznych. Wtedy po raz pierwszy zaproponowana mi kurację izotretinoiną. Byłam mała, nic nie rozumiałam, dla mnie było to jak zwykłe tabletki, nie mogłam pojąć, dlaczego moja mama stanowczo nie zgodziła się na leczenie. Potem zmiana lekarza, i sytuacja po 3 latach się powtórzyła. w tym czasie po razu drugi na mojej twarzy zagościła apokalipsa. Tym razem znowu odpowiedź padła "nie", mimo to już z moich ust. Przez ten czas zdążyłam już nieco wglębić się w temat lekarstwa, a własciwie w trądzik. Wiedziałam, że trzeba wyeliminować parę czynnikow, które mogłby spowodować, w tym głownie chodziło mi o hormony. Mimo wielu próśb nie otrzymałam skierowania na takie badania. Zrezygnowałam z leczenia, jak i własciwie z tego dermatologa. Własnymi siłami doprowadziłam cerę do porządku. Nie byłam całkowicie zadowolona z efektu. Wciąż starałam się ulepszać swój wygląd. Przyznaje się otwarcie, mam na tym celu jakąś obsesję. Ale co tam, to chyba nie jest złe, że chcę się sobie podobać. Jednak z przyjściem zimy, standardowo skóra twarzy z dnia na dzień stawała się coraz gorsza. Skutkiem tego nakładałam coraz to większe ilości makijazu, bo przecież tutaj mam przebarwienie, tam zmiane. Nie wyjdę tak do ludzi. Mimo, że doskonale wiem, że gruba warstwa podkładu nie wygląda estetycznie, to wciąż wyrzucałam tę myśl z głowy. Kolejny dermatolog, kolejna wizyta. Tym razem otwarcie opowiedziałam o historii swojej choroby, wymieniłam sporą listę używanych przeze mnie lekarstw. Większa część oczywiscie nie przynisoła pożądanego efektu. Ale uparcie wierzyłam, że może tym razem się uda i bezmyślnie wydawałam kolejne 40zł na maść, która wystarczy mi zaledwie na 3 tygodnie przy codziennym stosowaniu. Osoby z problemami trądzikowymi doskonale wiedzą o czym mówię. Pani dermatolog ku mojemu zaskoczeniu bardzo miła, wyrozumiała dokładnie oglądnęła moją twarz. Niechętnie, ale powiedziała, że kuracja izotretinoiną może przynieść mi całkowite pozbycie się trądziku. Widziałam w jej oczach, że chciała powiedzieć to jak najbardziej delikatnie. Zrozumiałam. Wszystko, ze szczegołami wytłumaczyła, wypisała skierowanie na badania, przepisała nowe leki i kazała poważnie rozważyć propozcyję kuracji. Bezsilnie jeszcze parę dni temu byłam całkowicie zdecydowana. Wiedziałam, że tylko to może przyniesc mi ulgę. Mam dość ciągłego malowania się, użalania się nad swoim wyglądem, patrzenia z zazdrością na inne koleżanki, które mają idelaną cerę. W mojej głowie widziałam jedynie obrazy cery w najgorszej odsłonie, kiedy walka toczyła dzień i noc. Kiedy potrafiłam siedzieć zamknięta w pokoju całe dnie, nie odzywać się do świata z powodu obawy odrzucenia przez mój wygląd (jednak nigdy tak nie było), gdy płakałam wieczorem w poduszkę, a rano nakładałam na twarz uśmiech i udawałam, że wszystko jest OK.. Trądzik zmienił moją psychikę. Zmienił mnie. Teraz jestem nieśmiała, zamiknięta w sobie, nieufna, aspołeczna. Nawet, gdy cera jest względnie normalna, nie potrafie kroczyć dumnie z wysoko podniesioną głową, zawsze jest opuszczona w dół. Nie chcę, by ludzie na mnie patrzyli, nie potrafię im spojrzeć w oczy. Uciekam i boję sie kontaktu. Czy trądzik jest tego warty? Przeraża mnie cała kuracja. Przeraża mnie wyniszczenie orgaznimu, przerażają mnie wszystkie skutki uboczne, przeraża mnie możliwy nawrót. A może jednak zdecydować się na leczenie i mieć spokój i zapłacić cenę najwyższą, swoje zdrowe, ale cieszyć się szczęściem i być zdrowym psychicznie? Nie wiem. Mam mętlik w głowie. Nie wiem co robić. Zostało mi tylko kilka marnych dni. Muszę podjąć decyzje i albo przetrwam te 7 miesiecy, albo wciąż będe pozobawioną wszelikch nadziei dziewczyną. 



Dla tych, którzy nie orientuja się w temacie, w skrócie postaram się przedstawić czym jest lek. 

Izotretynoina to pochodna witaminy A, retinoid doustny. Stosowana jest najczęściej w przy postaci trądziku opornego, w stadium średnim lub cięzkim.  Lek wykazuje działanie przeciw czterem czynnikom, przyczyniającym się do rozwoju trądziku, to znaczy: redukuje rozmiar gruczołów łojowych i ilość produkowanego łoju, hamuje rogowacenie naskórka i zatykanie porów, ogranicza rozwój bakterii P. acnes oraz wykazuje właściwości przeciwzapalne. Ze względu na występowanie licznych skutków ubocznych, kuracja odbywa się pod ścisłym nadzorem lekarza, oparta na comiesięcznych badaniach. Ponad to, kobiety podczas kuracji muszą przyjmować dodatkowo tabletki antykoncepcyjne, ponieważ ciąża prowadzi do trwałego uszkodzenia płodu. Dodatkowo, aby leczenie przebieło pomyślnie, skumulowana dawka na kilogram masy ciala musi wynosić 120 mg - 150 mg leku.


Skutki uboczne:
  • wysuszenie skóry, ust, nosa i oczu
  • swędzenie,
  • krwawienie z nosa,
  • bóle mięśni i stawów,
  • zwiększoną wrażliwość na słońce,
  • osłabienie widzenia w ciemności,
  • zmiany w krwi,
  • zaburzenia w funkcjonowaniu wątroby,
  • zawroty lub bóle głowy,
  • nudności lub wymioty,
  • wypadanie włosów,
  • łagodne nadciśnienie śródczaszkowe,
  • zaćmę,
  • lekkie wahania nastroju.
  • wspomniane wyżej, uszkodzenie płodu


Oto jeden z przykładów na działania izotretynoiny. 


Jednak kuracja przynosi praktycznie 100% wyleczenie się z trądziku. Czy warto? Chętnie dowiem się Waszej opinii, która bardzo przyda mi się do podjęcia decyzji. 

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myostis. 


sobota, 1 marca 2014

Tego jeszcze nie było, czyli moje paznokcie.

Witajcie! Wiem, że powinnam zostać mocno okrzyczana za tak rzadkie pisanie, ale ostatnio jestem tak bardzo wykończona fizycznie, że w każdej wolnej chwili śpię, a potem grzecznie wracam do nauki. Aż mi głupio, że moja frekwencja na blogu tak spadła, mam zamiar to zmienić. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje paznokcie. Wprawdzie początkowym celem było zrobienie sobie frenczyku, jednak jako totalny anty-lakierowy talent musiałam z tego zrezygnować, bo wstyd byloby się pokazac z takim czymś na paznokciach. Pozostałam więc na kolorze, który służy jako baza pod manicuire i w ostatnim czasie po prostu jest moim ulubionym jeżeli chodzi o paznokcie. 


 Na pocztek może jednak krótka historia moich paznokcie. Własciwie od urodzenia nie miałam z nimi problemu. Pamiętam jak wiele z moich koleżanek zawzięcie walczyła z rozdwajaniem się, łamaniem. Mnie to nie dotyczyło. Mogę śmiało powiedzieć, że mam mocne paznokcie, z których jestem ogromnie zadowolona. Genetycznie moja płytka paznokciowa jest dosyć długa i wąska, przez co moje palce wyglądają na bardzo długie. Praktycznie nie muszę z nimi nic robić. Ogólem, paznokcie to cząska mojego ciała, do którego nie mam się o co przyczepić. 



Naturalne 
Paznokcie na zdjęciu są świeżo po piłowaniu, w czym ekspertem nie jestem, bo jak widać są nierówne. :-)


Następnie maluje paznokcie jedną w miare cienką warstwe lakieru Golden Rose Ceramic nr 109. Według mnie lakier solo nie prezentuje się zbyt korzystnie. Dla mnie ogromną trudnością jest rozprowadzenie go równomiernie, dlatego nakładam kolejne warstwy innego lakieru, żeby kolor był jednolity.  Ogólnie w rzeczywstości paznokcie wyglądały gorzej, niż na zdjęciu.

Golden Rose Ceramic nr 109

Kolejne co nakładałam to odżywka Lovely Stronly Regenerating nailcare, która nadała moim paznokciom lekko białawego odcieniu. Jednak dopiero po trzech warstwach osiągnęłam pożądany efekt. Nie mam tego za złe, ponieważ, jako że nie jest to lakier, to nie mam się do czego przyczepić, bo pierwotna rola odżywki jest przecież inna. Na tym zdjęciu kolor również troszke przekłamany, ale niewiele.


odżywka  Lovely Stronly Regenerating nailcare- trzy warstwy.  



Wiem, że nie jestem mistrzem w malowaniu paznokci. Zawsze muszę ciapnąć sobie skórę, opuszki palca. Jednak mam nadzieje, że aż tak strasznie nie wyszło :-) 
Miłego dnia! :-)


Pozdrawiam Was serdecznie, 
Myosotis.